Poniższy artykuł pochodzi z 55-go numeru Nexusa.

Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresemhttp://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

 

Rosnąca liczba danych dowodzi, że placebo są często efektywniejsze od testowanych klinicznie leków i że na wywołany przez nie efekt składa się nie tylko element psychologiczny, ale również biochemiczny.

NIEDOCENIANE ZJAWISKO

Jednym z najpowszechniej używanych w języku medycyny słów jest placebo. Efekt placebo jest stosowany jako miernik efektywności nowych leków. Na czym jednak dokładnie on polega i jakie są jego konsekwencje dla deterministycznej struktury zachodniej medycyny?

Efekt placebo jest często wykorzystywany przez personel medyczny do wskazywania i piętnowania oszustw oraz błędnego rozumowania. Bardzo często określa się nim terapie alternatywne. Tymczasem efekt placebo nie jest oszukańczym, bezużytecznym lub złowrogim zjawiskiem. Występuje niezależnie od intencji szarlatanów lub lekarzy. Jest spontanicznym, autentycznym i bardzo realnym zjawiskiem odnoszącym się do dobrze opisanych, ale niedostatecznie wyjaśnionych przypadkowych terapii lub popraw stanu zdrowia, do których dochodzi pod nieobecność aktywnej chemicznej/farmakologicznej substancji. Leki iluzji (które nie zawierają aktywnych substancji chemicznych) często działają jak prawdziwe medykamenty dając terapeutyczne skutki po podaniu ich pacjentom.

W trakcie licznych prób leków producenci z zażenowaniem odkrywają, że ich produkt w żadnej mierze nie przewyższa efektu placebo. Nie oznacza to, oczywiście, braku reakcji ze strony ludzkiego organizmu. Wręcz przeciwnie, placebo stanowi nie chemiczny bodziec, który silnie motywuje organizm do wyzdrowienia. Inaczej mówiąc, efekt placebo nie zależy od efektywności leku, ale wyłącznie od intencji i oczekiwań.

 

 

 

 

 

SKUTKI POZYTYWNEGO I NEGATYWNEGO MYŚLENIA

Efekt placebo błędnie uważano za wyłącznie psychologiczne i wysoce subiektywne zjawisko. Przekonany o efektywności terapii pacjent ignoruje objawy choroby bądź ledwie je odczuwa, mimo iż nie doszło do żadnej istotnej poprawy stanu jego zdrowia, to znaczy czuje się lepiej, choć nie jest zdrowszy. Czy jednak subiektywny aspekt psychologiczny efektu placebo może być odpowiedzialny za całość jego leczniczych własności? Otóż odpowiedź brzmi: efekt placebo odnosi się do alternatywnego leczniczego mechanizmu będącego częścią ludzkiej istoty, jest motywowany terapeutyczną intencją lub przekonaniem o terapeutycznym potencjale kuracji i wywołuje biochemiczne reakcje na bodziec w postaci terapeutycznej intencji lub przekonania.

Placebo nie zawsze jest korzystne i czasami może wywołać niepożądane reakcje. Na przykład podanie farmakologicznie nieczynnej substancji prowadzi u niektórych pacjentów do niespodziewanego pogorszenia stanu zdrowia. Przegląd 109 "ślepych" prób wskazuje, że u około 19 procent biorców placebo występuje efekt nocebo - niespodziewane pogorszenie zdrowia. W jednym z testów badacze skłamali, mówiąc ochotnikom, że przepuszczają im przez głowy słaby prąd elektryczny, i mimo iż nie było żadnego prądu, 70 procent z nich (studenci medycyny) narzekało po tym eksperymencie na ból głowy.

W grupie pacjentów cierpiących na miażdżycę tętnicy szyjnej rokowania i postęp choroby pogłębiały się wraz z pogarszaniem się ich zdrowia psychicznego (to znaczy, kiedy ogarniało ich uczucie beznadziejności i depresja). W innej grupie pacjentów, również cierpiących na miażdżycę tętnicy szyjnej, rokowania i postęp choroby zależały nie tylko od uleganiu uczuciu beznadziejności, ale i od wrogości. U pacjentów z chorobą wieńcową serca brak nadziei był czynnikiem determinującym współczynnik ryzyka. Społeczna alienacja, stres w pracy i wrogość to dodatkowe czynniki współczynnika ryzyka.

Pozytywne lub negatywne myślenie zdają się mieć decydujący wpływ na wielkość czynnika ryzyka w każdym leczeniu - być może nawet większy od interwencji lekarza.

Efekt nocebo wydaje się mieć pewne biologiczne podstawy. Grupa 15 mężczyzn, których żony cierpiały na nieuleczalną formę raka, wzięła udział w niewielkim perspektywicznym badaniu. Po śmierci żon mężczyzn ogarnął głęboki smutek, który stał się przyczyną immunodepresji. W rezultacie ich limfocyty przez pewien czas bardzo słabo reagowały na mitogeny. Smutek zaatakował ich układ odpornościowy. Badacze wysnuli wniosek, że smutek i indukowana przezeń immunodepresja doprowadziły do wysokiej śmiertelności w tej grupie.

KRÓTKA HISTORIA MAŁEGO CUDU

Słowo placebo (oznaczające "usatysfakcjonuję, zrobię przyjemność") było używane w medycznej modlitwie we frazie Placebo Domino (Usatysfakcjonuję Pana) i pochodzi z piątowiecznego przekładu Biblii. W XVIII wieku słowo to zaadoptowała medycyna i zaczęła wykorzystywać je do określania preparatów bez wartości leczniczej, które podawano pacjentom w charakterze "pozornych leków". W latach 1920. jego znaczenie zaczęło się zmieniać (Graves) i poprzez szereg etapów pośrednich (Evas i Hoyle, 1933, Gold Kwit i Otto. 1937, Jellinek, 1946) w roku 1955 uzyskało ostateczną formę, i oznacza obecnie znaczącą część efektu terapeutycznego. Stało się to za sprawą opublikowanej w roku 1955 pracy The powerful Placebo (Potężne placebo), w której Henry K. Beecher przypisał efektowi placebo około 30 procent ogólnych korzyści terapeutycznych.

W niektórych najnowszych badaniach efekt placebo został oceniony jeszcze wyżej - na poziomie 60 procent całego terapeutycznego efektu. W ostatnim przeglądzie 39 badań dotyczących efektywności leków przeciwdepresyjnych psycholog Guy Sapirstein doszedł do wniosku, że efektowi placebo zawdzięczamy 50 procent korzyści terapeutycznych, a tylko 27 procent działaniu leku (fluoxetine, sertaline i paroxetine). Trzy lata później Sapirstein i psycholog Irving Kirsch poddali analizie dane pochodzące z 19 "ślepych" badań dotyczących depresji i uzyskali jeszcze większy procentowo skutek terapeutyczny efektów placebo. Okazało się, że 75 procent poprawy w terapii depresji było dziełem placebo!

Hrobjartsson i Gotzsche (2001, 2004) wątpili w efektywność zjawiska placebo i wiązali je wyłącznie z subiektywizmem ludzkie psychiki. Jest to prawda, albowiem główny aspekt efektu placebo ma związek z psychiką. W dwóch badaniach, w których podawano wyłącznie placebo, wywoływany przez nie efekt wydawał się zależeć od percepcji osoby poddawanej terapii. Na przykład dwie tabletki placebo były lepsze od jednej, większe tabletki były lepsze od mniejszych, a jeszcze lepsze były zastrzyki.

Placebo indukowało reakcję nie tylko na terapię, ale też na jej formę, wskazując, że cały ten fenomen jest kształtowany przez osobisty świat symboliki pacjenta. Przed wystąpieniem reakcji placebo percepcja człowieka interpretuje stosowaną terapię i przygotowuje odpowiednią na nią reakcję. Wygląda na to, że do uwarunkowywania ludzkiego organizmu na terapię przyczyniają się nie tylko bodźce chemiczne, ale również poza chemiczne.

Czy reakcja placebo jest wyłącznie psychologicznym zjawiskiem, czy też wywołuje dodatkowe efekty somatyczne?

W roku 1957 było głośno o jednym z bardzo dramatycznych wydarzeń związanych z terapią placebo, kiedy pojawił się nowy cudowny lek o nazwie Krebiozen, który zrodził nadzieje na ostateczne rozwiązanie problemu raka. O tym leku dowiedział się pewien pacjent ze przerzutowymi guzami i płynem w płucach, który wymagał codziennego podawania tlenu i używania maski tlenowej. Jego lekarz brał udział w badaniach tego leku i ów pacjent wybłagał u niego, aby wypróbował go również na nim. Uległszy jego namowom, lekarz podał mu ten lek i stał się świadkiem cudownego wyzdrowienia. Guzy zostały wchłonięte i pacjent wrócił do normalnego życia. Poprawa ni trwała jednak długo. Wkrótce potem pacjent przeczytał artykuły mówiące, że Krebiozen nie daje tego, czego się po nim spodziewano, i doszło do nawrotu choroby, w następstwie czego ponownie pojawiły się u niego guzy. Głęboko poruszony pogorszeniem się stanu zdrowia tego pacjenta lekarz użył pewnego wybiegu. Oświadczył mu, że posiada nową, ulepszoną wersję Krebiozenu, którym w rzeczywistości była destylowana woda. Po tej terapii placebo pacjent w pełni wrócił do zdrowia i sprawnie funkcjonował przez kolejne dwa miesiące, do czasu ogłoszenia w prasie ostatecznego wyroku w sprawie Krebiozenu, który mówił, że ten lek jest całkowicie nieskuteczny. I to był gwóźdź do trumny dla tego pacjenta, który zmarł kilka dni później.

Poza tym melodramatycznym przypadkiem z Krebiozenem nie ma ani jednego przypadku bądź osobistego wyznania świadczącego lub dowodzącego efektywności terapii tym lekiem. Tylko badania statystyczne, a nie osobiste wyznania, mogą zweryfikować efektywność proponowanej terapii, zaś dobrze zaplanowane testy mogą wesprzeć pogląd mówiący, że placebo posiada somatyczne własności.

Jedno z takich badań przeprowadzono w roku 1997. Testowi poddano dwie grupy pacjentów cierpiących na łagodną postać przerostu prostaty. Jednej z nich podawano prawdziwy lek, a grupie kontrolnej zaaplikowano kurację placebo. Pacjenci przyjmujący placebo donosili o złagodzeniu objawów, a nawet polepszeniu funkcji dróg moczowych.

Są również doniesienia mówiące, że placebo działa jako czynnik rozszerzający oskrzela u pacjentów z astmą albo działa zupełnie odwrotnie - pogarsza oddychanie - w zależności od opisu farmakologicznego skutku, jaki badacze przekazali pacjentom, a więc efektu, jakiego pacjenci oczekiwali.

Placebo okazało się o wiele efektywniejsze przeciwko alergiom pokarmowym, a później w utrącaniu biotechnologii na rynku giełdowym. Jak to możliwe? Firma biotechnologiczna Peptide Therapeutics Group przygotowała się do wpuszczenia na rynek nowej szczepionki przeciwko alergiom na pokarmy. Pierwsze doniesienia były bardzo zachęcające. Kiedy eksperymentalna szczepionka osiągnęła etap prób klinicznych, rzecznik firmy przechwalał się, że okazała się skuteczna w 75 procentach przypadków - to procent, który zazwyczaj wystarcza do uznania szczepionki za efektywną. Grupa kontrolna, której podawano placebo, miała niemal identyczne wyniki - siedmiu na dziesięciu pacjentów doniosło o pozbyciu się alergii na pokarmy. Wartość akcji firmy spadła o 33 procenty. Efekt placebo w odniesieniu do alergii na żywność spowodował efekt nocebo na rynku akcji! W innym przypadku genetycznie zaprojektowany lek na serce, który rozbudził nadzieje firmy Genentech, został zniszczony przez placebo.

 

 

 

Jak to zgrabnie napisała historyk nauki Anne Harrington, placebo są "duchami", które straszą w naszym domu biomedycznego obiektywizmu i obnażają paradoksy i pęknięcia w stworzonych przez nas samych definicjach rzeczywistych i aktywnych czynników w leczeniu.

Farmakologiczno-mimetyczne (przypominające farmakologiczne) zachowanie placebo może nawet naśladować uboczne efekty leku. W roku 1997 przeprowadzono badania pacjentów z łagodną postacią przerostu prostaty. Część tych, którzy otrzymywali placebo, uskarżała się na różne skutki uboczne od impotencji i spadku aktywności seksualnej po nudności, biegunkę i zaparcia. Inne badania wymieniają uboczne efekty placebo w postaci bólu głowy, wymiotów, nudności i szeregu innych objawów.

EFEKT PLACEBO W CHIRURGII

Jak głęboko może wniknąć placebo w dobrze zdefiniowany obszar medycyny? Z pewnością nie może konkurować z główną siłą uderzeniową medycyny, czyli chirurgią. Czy jednak na pewno?

W roku 1939 włoski chirurg Davide Fieschi wynalazł nową technikę leczenia dusznicy bolesnej (angina pectoris - bóle w klatce piersiowej w wyniku niedokrwienia mięśnia sercowego lub braku krwi/tlenu w mięśniu sercowym, zazwyczaj w rezultacie obstrukcji naczyń wieńcowych). Wnioskując, że zwiększenie dopływu krwi do serca zmniejszy ból pacjentów, wykonał małe nacięcia na ich piersi i zawiązał węzły na dwóch wewnętrznych arteriach sutkowych. U 75 procent pacjentów nastąpiła poprawa, a 25 procent zostało całkowicie wyleczonych. Ta chirurgiczna interwencja stała się na 20 następnych lat standardową procedurą w leczeniu dusznicy bolesnej. W roku 1959 młody kardiolog Leonard Cobb poddał metodę Fieschiego próbie. Zoperował 17 pacjentów, przy czym u ośmiu zastosował standardową procedurę, natomiast u pozostałych dziewięciu wykonał tylko malutkie nacięcia utwierdzając ich jednocześnie w przekonaniu, że przeszli pełną operację. Wynik okazał się wysoce kłopotliwy, bowiem stan tych, którzy mieli zmyśloną operację, był taki sam jak tych, których poddano pełnemu zabiegowi Fieschiego.

To był koniec techniki Fieschiego i zarazem początek udokumentowanego występowania efektu placebo w chirurgii.

W roku 1994 chirurg J. Bruce Moseley rozpoczął eksperymenty z chirurgicznym placebo. Nieliczną grupę pacjentów cierpiących na zapalenie kości stawów kolanowych podzielił na dwa zespoły i ich członkom oświadczył, że zostaną poddani artroskopii (wziernikowanie stawu). W rzeczywistości poddano jej członków tylko pierwszego zespołu. Członkowie drugiego zespołu zostali prawie nietknięci - lekarz wykonał im tylko maleńkie nacięcia, aby uwiarygodnić scenariusz artroskopii. W obu grupach uzyskano takie same rezultaty.

Zdziwiony tym wynikiem Moseley postanowił przeprowadzić próbę na większej grupie, aby uzyskać bardziej miarodajne statystycznie wyniki. Ponownie uzyskano identyczny wynik: skutki artroskopii z efektem placebo były takie same. I tak oto placebo utorowało sobie drogę na chirurgiczne sale operacyjne.

Przypuszczalnie robiący największe wrażenie aspekt chirurgicznego placebo wystąpił w przełomowych badaniach w roku 2004. W rezultacie nowatorskich badań komórek macierzystych opracowano nowe podejście do choroby Parkinsona. Przez małe otwory w czaszce implantowano do ludzkiego mózgu ludzkie embrionalne neurony dopaminowe. Wyniki były bardzo zachęcające, lecz i tym razem nowa metoda okazała się nie lepsza od placebo. W tym przypadku za placebo posłużyły małe otworki wywiercone w czaszce bez wszczepiania komórek macierzystych. Eksperymentatorzy wyznali, że "efekt placebo był bardzo silny".

Jak to się dzieje, że samo terapeutyczne oczekiwanie daje często rezultaty identyczne z tymi, jakie daje rzeczywisty zabieg chirurgiczny? Wygląda na to, że umysł kontroluje procesy somatyczne, łącznie z chorobami. Biochemiczne ślady tych wpływów zaczynamy dopiero odkrywać. Współczesne badania wskazują na konkretne biologiczne procesy będące skutkiem efektu placebo.

SOMATYCZNE ŚCIEŻKI

W połowie lat 1990. badacz Fabrizio Benedetti przeprowadził nowatorski eksperyment, w którym wywołał niedokrwienny ból i złagodził go podając morfinę. Po zamianie morfiny na roztwór soli, okazało się, że placebo ma własność uśmierzania bólu. Kiedy jednak do roztworu dodano naloxone (środek o działaniu antagonistycznym w stosunku do opiatu), zdolność roztworu do uśmierzania bólu zniknęła. Benedetti doszedł do wniosku, że przeciwbólowe własności placebo były wynikiem określonych biochemicznych procesów. Nolaxone zablokował nie tylko morfinę, ale też endogenne opioidy - fizyczne środki uśmierzające ból.

Odkryte w roku 1974 endogenne opoidy - endorfiny - działają jako antagoniści bólu. Sugestię Benedettiego o uwalnianiu endorfin przez placebo wspierały wyniki obrazowania MRI (magnatic resonance imaging - obrazowanie rezonansu magnetycznego) i PET (posotron emission tomography - emisyjna tomografia pozytonowa). Indukowane przez placebo uwalnianie endorfin wpływa również na rytm serca i oddech. Jak napisał badacz Jon-Kar Zubieta: "...to [odkrycie] zadaje kolejny cios idei, że efekt placebo jest wyłącznie psychologicznym, a nie fizycznym zjawiskiem".

Kolejne odkrycia wspierają pogląd, że efekt placebo wywołuje biochemiczny proces, zarówno w depresji, jak i w chorobie Parkinsona. Analizując wyniki skanowania PET, badacze oszacowali metabolizm glukozy w mózgach pacjentów z depresją. Metabolizm glukozy pod wpływem placebo wykazywał różnice, które przypominały efekty działania takich środków antydepresyjnych, jak fluoxentine. U pacjentów cierpiących na chorobę Parkinsona iniekcja placebo pobudziła wydzielanie dopaminy w podobny sposób do amfetaminy. Benedetti wykazał, że efekt placebo prowokuje zmniejszoną aktywność pojedynczych neuronów w jądrze podwzgórza u pacjentów z chorobą Parkinsona.

Z licznych badań wynika logiczny i bezpieczny wniosek mówiący, że istnieje biochemiczny substrat efektu placebo. Ale jeszcze ciekawszy jest związek z percepcją. Wygląda na to, że percepcja oraz kody i sygnały, które żywy komputer - mózg - wykorzystuje do przetwarzania zewnętrznych informacji, bardzo mocno determinują siłę i formę reakcji placebo.

W przeprowadzonych niedawno badaniach pacjentów rozmyślnie błędnie poinformowano ich, że zostali zakażeni niebezpiecznym mikrobem, po czym poddano ich leczeniu. W rzeczywistości nie było żadnych mikrobów, a zaordynowana terapia była kuracją placebo. No i proszę zgadnąć, co się stało? Otóż, u niektórych osobników wystąpiły objawy takie jak przy infekcji, których nie dało się usunąć przy pomocy placebo. Rozum potraktował fałszywe zarazki jako zagrożenie i poinstruował ciało, aby zareagowało tak, jakby były one prawdziwe.

Mimo potencji placebo i jego wizji dla nowej wizji zdrowia, w której ciało i umysł intensywnie współdziałają, duża liczba naukowców nadal traktuje je jako nieistotny błąd systematyczny, kłopotliwe zero. Według badacza raka Gershoma Zajiceka: "W teorii farmakologiczno-kinetycznej nie ma niczego, co wyjaśnia efekt placebo. Aby utrzymać tę teorię w spójności, efekt placebo traktuje się jako przypadkowy błąd lub szum tła, który można zignorować".

Jednym z najbardziej wnikliwych badaczy placebo był Stewart Wolf, "ojciec psychosomatycznej medycyny", który opisał je już w roku 1949. Wolf nie tylko obronił placebo, dowodząc, że nie jest ono fikcją, lecz bardzo "realnym" zjawiskiem, ale, co więcej, opisał także jego farmakologiczno-mimetyczne zachowanie. Był prawdopodobnie pierwszym badaczem, który związał placebo nie tylko z psychologią i predyspozycjami, ale również z percepcją. Ponad pół wieku temu stwierdził, że "mechanizmy ciała są zdolne do reagowania nie tylko na bezpośrednie fizyczne i chemiczne pobudzenie, ale również na bodźce symboliczne, słowa i wydarzenia, które w jakiś sposób zyskały szczególne znaczenie dla danej jednostki".

 

 

 

W tym kontekście pigułka jest nie tylko porcją aktywnej substancji, ale też terapeutycznym symbolem, dzięki czemu organizm reaguje nie tylko na jej chemiczną zawartość, ale również na jej symboliczne znaczenie. Podobnie jest z zarazkami, które niezależnie od swoich cech fizycznych posiadają także własności symboliczne, które mogą wywoływać reakcje organizmu nawet pod ich nieobecność.

Badać należy również występowanie i zakres efektu nocebo w odniesieniu do oporności na leki. Być może oporność na leki jest wieloczynnikowym zjawiskiem obejmującym nie tylko ewolucyjną zdolność adaptacyjną mikrobów, ale i mechanizmy ludzkiej psychiki. Zjawiska plaebo i nocebo mogą okazać się fundamentalne nie tylko na poziomie indywidualnym, ale też społecznym. Mogą dostarczyć podwalin pod nowy model zdrowia, pod nową medycynę, który już w latach 1950. Wolf wyobrażał sobie następująco: "...w przyszłości leki będą oceniane nie tylko pod kątem ich farmakologicznego działania, ale też innych sił biorących udział w grze, jak również okoliczności towarzyszących ich aplikowaniu".

Pięć wieków temu szwajcarski alchemik i lekarz Paracelsus (1493-1541) napisał: "Należy zdawać sobie sprawę, że jest to potężne uzupełnienie leków". Wygląda na to, że nasza naukowa arogancja sprawiła, że staliśmy się ślepi na nauki płynące z przeszłości.

Peter Arquirou

 

Liczba odsłon na "starej" stronie Cudu Miłości: 4372


You have no rights to post comments