(Opracowano na podstawie książki "Tajemnica Titanica. 100 lat od katastrofy")

 

Noc z 14 na 15 kwietnia 1912 roku była zimna i bezwietrzna. Nad leniwie rozkołysanym Atlantykiem wisiały mrugające gwiazdy. Niebo tchnęło spokojem, ale na wodzie rozgrywał się niespotykany w dziejach żeglugi dramat. Najwspanialszy, najbardziej luksusowy, okrzyknięty przez opinię publiczną Niezatapialnym Titanic szedł na dno.

 

Cała naprzód!

Dzień przed wypłynięciem, 9 kwietnia, na pokładzie Titanica wrzało jak w ulu. Pracownicy zaopatrzenia sprawdzali, czy niczego nie brakuje.

Restauracej i jadalnie dysponowały ponad 57 tysiącami sztućców, niemal 30 tysiącami szklanek i kieliszków oraz 44 tysiącami naczyń. Samych tylko solniczek było na pokładzie 2 tysiące, widelców do ostryg tysiąc, a dziadków do orzechów 300.

Przy wychodzeniu z portu wydarzył się groźny incydent, Po tym jak w samo południe kapitan Smith wydał rozkaz "Cała naprzód", a gigantyczny Titanic ruszył, o mały włos nie doszło do zderzenia z przycumowanym parowcem New York. Dużo mniejszy statek oderwał się od brzegu i został wciągnięty pod prąd, jaki wydarzył się za Titanikiem. Statki zbliżyły się do siebie na odległość metra. Jakimś cudem udało się uniknąć nieszczęścia. Ale zanim w porcie Southampton przywrócono porządek. dokonano inspekcji statku, a kapitanowi Smithowi udzielono zgody na wypłynięcie, minęło dobre pół godziny. W tym czasie najbardziej przesądna część podróżnych zdążyła uznać ten incydent za zły omen. Zwłaszcza, że krążyły już wśród nich opowieści o innym niepokojącym wydarzeniu. Według relacji świadków, na szczycie ostatniego, czwartego komina na chwilę przed wypłynięciem pojawił się wrzeszczący wniebogłosy, umorusany palacz. To również uznano za niepokojący znak. Nikt nie wiedział, że pracownik kotłowni postanowił sobie zakpić z podróżnych, wykorzystując ich niewiedzę. Titanic miał co prawda cztery kominy, jednak czwarty był jedynie atrapą. Imitacja ta została zaprojektowana po to, żeby transatlantyk wyglądał bardziej elegancko i dostojnie.

Strażak John Coffey uciekł z pokładu ukryty w łodzi przewożącej pocztę. Po zatonięciu Titanica wyjaśniał, że przeraziły go pogłoski o wiszącej nad statkiem klątwie.

Aż do chwili katastrofy Titanica, panujący na zewnątrz chłód skutecznie odwiódł załogę od przeprowadzenia z pasażerami obowiązkowych ćwiczeń ewakuacyjnych.

Titanic odebrał sześć ostrzeżeń o zbliżających się górach lodowych, ale zostały zignorowane. Telegrafiści zajęci byli głównie przesyłaniem telegramów bogaczy.

 

Teorie spiskowe

Już kilka dni po zatonięciu Titanica pojawiły się pierwsze mity. Jeden z nich głosił, że zderzenie z górą lodową było zaplanowane z premedytacją. Włłaściciele White Star Line do spółki z inwestorem International Mercantile Marine Company doprowadzili do tragedii, żeby wyłudzić największe odszkodowanie w dziejach żeglugi morskiej. twórcy tej zdumiewającej teorii argumentowali, że gdyby to nie było prawdą, Bruce Ismay wraz z kapitanem Smithem nie zignorowaliby ostrzeżeń o górach lodowych. Dodatkowym dowodem przemawiającym za prawdziwością tej tezy miał być fakt, że podczas katastrofy Ismayowi nie spadł nawet głos z głowy.

W rzeczywistości, zamiast rzekomych zysków z ubezpieczenia, dla White Star Line zatonięcie Titanica było ogromnym ciosem finansowym. Wybudowanie statku kosztowało 7,5 miliona dolarów (ok. 400 mln dzisiaj). Nikt nie myślał poważnie o ryzyku zatonięcia.

Najpierw pojawiła się teoria głosząca, że Ismay świadomie doprowadził do katastrofy Titanica, licząc na duże odszkodowanie. Potem twierdzono, że statek... nie zatonął.

 

 

 

 

Kolejna spiskowa teoria zakładała, że blacha użyta do produkcji kadłuba była zbyt słaba, ponieważ Ismay świadomie próbował zaoszczędzić na budowie statku.

 

Najbardziej twórczy tropiciele spisków twierdzili, że Titanic nigdy nie zatonął. Według nich został on ukryty, by po latach pod inną nazwą pływać po morzach i oceanach. Ostateczny kłam temu mitowi zadało odkrycie wraku w 1985 roku przez francusko-amerykańską ekipę naukowców. Ale i ta wyprawa dała pożywkę kolejnym fascynatom alternatywnych teorii.

Po zbadaniu pochodzącej z kadłuba blachy okazało się, że stal, której użyto do jej produkcji, była zbyt cienka i krucha. Im bardziej spadała temperatura powietrza i wody, tym bardziej stal stawała się podatna na pęknięcia. Spowodowane to było zbyt dużą domieszką innych metali oraz zanieczyszczeń niemetalicznych, m.in. tlenku siarki. Wysnuto więc tezę, że Ismay był nie tylko egoistycznym bufonem i tchórzem, lecz również kutwą.

Miał on zaoszczędzić na materiałach o wysokiej jakości i uzbroić kadłub transatlantyku w poszycie z najpośledniejszej stali.

Gdy jednak minęła fala oburzenia, zaczął być słyszalny głos rozsądku. Podpowiadał on, że rygorystyczne normy dotyczące jakości stali używanej do produkcji statków zostały wprowadzone dopiero w drugiej połowie XX wieku. W czasach, gdy budowano Titanica, takie normy po prostu nie istniały. Materiały, z których powstał parowiec, w porównaniu z dzisiejszymi rzeczywiście nie zachwycały. Jednak stal użyta w stoczni Harland and Wolff była, jak na ówczesne czasy, pierwszorzędna. Ze stali tej samej jakości zbudowano Olympica i Britannica. Również konkurencyjna linia Cunard, która wcześniej zwodowała Lusitanię i Mauretanię, nie mogła dysponować lepszymi surowcami. Ale nawet gdyby do stworzenkia dumy White Star Line użyto stali o dzisiejszych właściwościach, na niewiele by to się zdało. Przy uderzeniu z tak dużą prędkością w górę lodową, jak pokazały przeprowadzone symulacje komputerowe, i tak doszłoby do rozszczelnienia kadłuba.

 

Jedna z najdziwniejszych teori spiskowych głosiła, że na pokładzie Titanica znajdowała się egispka mumia zwana Zatapiaczką statków. To za jej sprawą transatlantyk miał pójść na dno...

 

 

 

 

Czego nigdy się nie dowiemy?

Do dziś nie ma pewności, kto był prawdziwym bohaterem akcji ratunkowej po katastrofie Titanica ani czy rzeczywiście strzelano do pasażerów, by zapanować nad tłumem.

***

Ismay nigdy nie wytłumaczył, dlaczego chciał, żeby statek płynął tak szybko, skoro znał zagrożenie i wiedział, że nie dopłynie do celu szybciej, niż statki konkurencji.

***

Dopiero pod koniec ubiegłego wieku ustalono, że pod naciskiem góry lodowej ustąpiły nity, łączące stalowe płachty statku.

 

Liczba odsłon na "starej" stronie Cudu Miłości: 3888


You have no rights to post comments