Moim zdaniem nadszedł już czas, żeby wszyscy zwykli ludzie na naszej przepięknej planecie przebudzili się do świadomego i odpowiedzialnego życia. Żyjemy w globalnych, przełomowych czasach i tylko od nas samych zależy, jaka przyszłość nas czeka. Stosuję bardzo dużo naturalnych metod leczenia chorób i zapobiegania im i opisuję je poniżej.

Należą do nich na przykład odmładzające ćwiczenia chińskich cesarzy "Powrót wiosny". Mnisi ze wschodu praktykujący medytację odkryli, że zdrowie i młodość zależy od właściwego krążenia energii życiowej przez meridiany, czyli kanały energetyczne. Wymyślili proste ruchy, pozwalające napełnić energią całe ciało. Były one zarezerwowane tylko dla chińskich cesarzy, ale na szczęście potem te ćwiczenia stały się dostępne dla ludzi na całym świecie.

Genialność ćwiczeń polega na ograniczeniu ruchów do minimum. Zajmują one od 12 do 20 minut dziennie. Stanowią rodzaj naturalnej hormonoterapii, leczą i zapobiegają wielu dolegliwościom, a nawet sprzyjają urodzie.

Dzięki tym ćwiczeniom mnisi dożywali co najmniej stu lat zachowując młodzieńczy wygląd.

O sposobach ich wykonywania dowiesz się z książki Moniki Hackl pod tytułem "Odmładzające ćwiczenia chińskich cesarzy". Ja wykonywałem kiedyś codziennie 4 spośród tych ćwiczeń: pompowanie jin, pobudzenie serca, pływająca żaba oraz trzy gwiazdy w górze. Zajmowało mi to około 5 minut dziennie.

 

Pewnie słyszałeś/aś o jodze, ale istnieje też tzw. "joga małych palców", czyli "zdrowie przez mudras". Mudry to pozycje palców, które należy "trzymać" nie krócej niż 45 minut.

O mudrach dowiedziałem się z książki Eugenii Choińskiej p.t. "Homeopatia praktyczna". Najczęściej ćwiczę mudrę życia (polepsza ostrość wzroku i leczy choroby wzroku), mudrę wiedzy (poprawia pamięć i pogłębia działania innych mudr) oraz mudrę energii (przeciwdziała bólowi i powoduje wydalanie z organizmu trucizn i zanieczyszczeń).

 

 

 

Z książki, z której pochodzi powyższe zdjęcie, dowiedziałem się o teorii, że wszystkie nasze choroby tworzymy sami w naszym umyśle. 

Jeśli chodzi o leczenie holistyczne, to należy do niego na przykład homeopatia, w którą wierzę i stosuję. Stosuję roztwór homeopatyczny na zatkany nos - przeczyszcza on drogi nosowe (jest to płyn, którym należy "psikać" sobie do nosa - to naprawdę działa!). JEDNAK W OGÓLE NIE STOSUJĘ ROZTWORÓW HOMEOPATYCZNYCH DO PICIA, GDYŻ ZAWIERAJĄ ALKOHOL ETYLOWY (TRUCIZNĘ) I NIKOMU NIE POLECAM TEGO, GDYŻ ALKOHOL SZKODZI NASZEMU ZDROWIU.

 

Przejdę teraz do kolejnych naturalnych sposobów leczenia chorób i zapobiegania im. Pisałem już o teorii, że wszystkie choroby tworzymy sami w naszym umyśle. Jest to związane z podświadomymi przekonaniami, które decydują o naszym zdrowiu.

Stosując odpowiednie afirmacje (jest to opisane w książce Louise L. Hay p.t. "Możesz u uzdrowić swoje życie) można zapobiegać chorobom i leczyć je. Dotyczy to nawet raka, którego przyczyną jest "długo utrzymująca się uraza, która zaczyna "zżerać ciało"". Pozbycie się poczucia urazy może spowodować nawet cofnięcie się raka - Louise wyleczyła się z choroby nowotworowej za pomocą naturalnych sposobów.

Na przykład afirmacja związana z sercem (które symbolizuje miłość) brzmi tak: "moje serce pracuje zgodnie z rytmem miłości", a dotycząca oczu - "patrzę z miłością i radością". Ja stosuję bardzo wiele różnych afirmacji i bardzo w nie wierzę.

Według Luise przyczyną ogromnej większości naszych problemów jest niekochanie i nieakceptowanie siebie, a także poczucie bycia nie dość dobrym i obwinianie się. Wina to całkowicie niepotrzebne uczucie - nie czyni nikogo lepszym  Nie zmienia też sytuacji. Żeby wyzdrowieć musimy się od niej uwolnić.

Jednak, moim zdaniem, wina w połowie jest TEŻ POTRZEBNA (oraz w połowie NIEPOTRZEBNA). Zrozumienie błędu, i żal z jego powodu, to, moim zdaniem, coś co powinno mieć miejsce. Mówi się, że PRAWDA LEŻY POŚRODKU - według mnie w tej kwestii (winy) TAK JEST.

 

Kolejna niezwykła osoba (Ewa Foley) napisała książkę p.t. "Zakochaj się w życiu" i przekazuje w niej ogromną mądrość życiową.

Najbardziej dla mnie inspirującą historią jest ta o kopalni diamentów.

Opisywana jest w niej historia farmera Ali Hafeda, który obsesyjnie poszukiwał bogactwa. Udał się on w podróż dookoła świata, żeby odnaleźć diamenty. W końcu po latach tułaczki popełnił samobójstwo. Ta obsesja na punkcie bogactwa go zabiła.

Z kolei farmer, który kupił ziemię od Hafeda był zadowolony z życia. Codziennie wieczorem przy kolacji z rodziną dziękował za owoce swojej pracy. Pewnego dnia zrobił niezwykłe odkrycie - w opuszczonym przez Hafeda ogrodzie znalazł kopalnię diamentów - prosty człowiek miał bogactwo, które przekraczało jego najśmielsze oczekiwania.

Ta opowieść była przytaczana po to, żeby przekazać niezwykłe przesłanie - w każdym z nas tkwi jakieś marzenie, które czeka, abyśmy je odkryli. Wszyscy mamy miejsce, od którego możemy zacząć kopać. Gdzie znajduje się Twoja kopalnia diamentów? 

 

Z tej wspaniałej książki dowiedziałem się też, że "jedyną drogą do zmiany jest absolutna rezygnacja ze zmiany". Gdy zaakceptujemy sytuację i nie będziemy chcieli świadomie jej zmienić, zmiana sama nadejdzie (gdyż spowoduje ją nasza potężna podświadomość - świadomość duszy). Mądrzy ludzie powiadają, że ponoć to paradoks rządzi światem - zaufaj ich mądrości!

Lecz tutaj uważam, że powinniśmy W POŁOWIE PRACOWAĆ NAD ZMIANĄ I DO NIEJ DĄŻYĆ, A W POŁOWIE ZREZYGNOWAĆ ZE ZMIANY.

 

W tej książce opisane są także delfiny. Kontakt z nimi nie tylko relaksuje i wzmacnia, ale może także zmieniać skład chemiczny krwi ludzi, którzy z nimi pływali! (tak twierdzi David Cole - jeden z najciekawszych badaczy delfinów na świecie).

Ewa Foley opisuje także muzykoterapię. Muzyka leczy nie tylko duszę człowieka. Uwielbiają ją też zwierzęta i rośliny. Metoda Sonic Bloom (rozkwit pod wpływem dźwięków) została opracowana przez Amerykanina Dana Carlsona na początku lat osiemdziesiątych.

Z pomocą pewnego muzykologa wydzielił częstotliwość od 3000 do 5000 kHz korzystną dla większości roślin. Dźwięki w połączeniu ze specjalną odżywką dawały niezwykłe rezultaty. Pierwszym sukcesem Carlsona był owoc czerwonego winogrona długości 60 cm! Jego winna latorośl osiągnęła długość 400 m - co zastało odnotowane w Księdze Rekordów Guinessa.

Zachęcony tym Carlson zaczął sprzedawać farmerom kasetę magnetofonową z muzyką klasyczną i rozpylacze z odżywką dla roślin. Wielu z nich zebrało ponad 500 pomidorów z jednego krzaka i 55 owoców papryki zamiast pięciu. Owoce były pyszne i soczyste, a wyhodowane w ten sposób na Florydzie pomarańcze zawierały 121 procent więcej witaminy C.

Metoda ta znalazła entuzjastów, nadających na swoich farmach muzykę w kilkunastu krajach świata. W Anglii, sam książę Karol, stosując metodę Carlsona, wyhodował w swoim ogrodzie krzew róży, który ma na swojej gałązce nie pięć, a 65 kwiatów, co stało się atrakcją turystyczną. Róża zakochała się w muzyce!

Ewa pisze też o esencjach kwiatowych z australijskiego buszu. Ja sam stosowałem esencję Dynamis, która poprawia nastrój i jestem bardzo zadowolony z tej terapii, która nie ma żadnych niekorzystnych skutków ubocznych. Jeśli kwiat jest niewłaściwie dobrany, po prostu nie uzyskujemy odpowiedniego rezultatu.

Wspaniałe jest także to, że stosowanie terapii kwiatowej, nie wymaga żadnej specjalnej praktyki, a jedynie zdolności uczenia się i wyciągania wniosków.

 

Foley w jednym z rozdziałów pisze o aniołach i poleca afirmację: "Pójdź do Anioła Stróża ... i przekaż mu pozdrowienie miłości i pokoju". Według mnie anioły to po prostu dusze i stosuję powtarzanie powyższego zdania z tym, że słowa "Anioł Stróż" zamieniam na "dusza", czyli na przykład "duszo moja, pójdź do dusz wszystkich zwykłych ludzi i przekaż im pozdrowienie miłości i pokoju".

Wymyśliłem też następującą afirmację: "duszo moja, pójdź do Nieskończonej Boskiej Inteligencji i przekaż Jej pozdrowienie miłości i pokoju". Są to słowa miłości i pokoju do Duchowego Źródła (Boga), który poprzez dusze w świecie materialnym zgłębia Wszechświat.

 

Ewa pisze także o modlitwie. Pacjenci chorzy na serce szybciej wracają do zdrowia, jeżeli inni się za nich modlą. Ja często modlę się w intencji, żeby "wszyscy ludzie na Ziemi poznali prawdę o prawdziwym sensie życia (związanym z reinkarnacją) i zakończyli cykl i osiągnęli Nieśmiertelność.

Niektórzy wiedzą, że się modlą, a inni nie, ale tak naprawdę codzienne życie jest modlitwą.

Foley opisuje także bardzo mądrą życiową historię. W pewnej wiosce mieszkał stary człowiek. Był on bardzo stary i biedny. Miał jedynego konia. Nawet król oferował mu za niego wielkie sumy, ale stary człowiek mówił: "Kocham mojego konia. To mój przyjaciel. Nie sprzedaje się przyjaciół". Pewnego dnia wszedł do stajni i nie zastał tam konia. Ludzie się zgromadzili i mówili: "Ty stary głupcze. Powinieneś był sprzedać tego konia. Ale nieszczęście". A stary człowiek odpowiedział: "Nie jest to ani dobre, ani złe. Po prostu jest. To tylko fragment. Nie znamy pełnego obrazu".

Ale wieśniacy śmiali się ze starca. Następnego dnia wrócił zaginiony koń, a z nim stado dzikich koni. I znowu zgromadzili się wieśniacy i mówili: "Miałeś rację. To nie było nieszczęście. To było wielkie błogosławieństwo". A starzec odpowiedział: "Nie jest to ani dobre ani złe. Po prostu powiedzcie, że koń wrócił". Nic mu na to nie odpowiedzieli, ale wiedzieli, że nie ma racji.

Jakiś czas potem jedyny syn starego człowieka zaczął ujarzmiać dzikie konie i spadł z jednego z nich łamiąc obydwie nogi. Znowu zgromadzili się wieśniacy: "I znowu miałeś rację. To było wielkie nieszczęście. Twój jedyny syn jest kaleką. Nie będziesz miał żadnej pomocy na starość". A starzec odpowiedział: "Nie jest to ani dobre ani złe. To tylko fragment. Nie znamy pełnego obrazu". Ale wieśniacy śmiali się ze starca.

Potem w Królestwie zaczęła się wojna. Wszyscy młodzi chłopcy zostali powołani do wojska. Wszyscy z wyjątkiem syna starego człowieka. Królestwo przegrywało wojnę i było pewne, że większość młodych ludzi nigdy nie wróci do domu. Znowu ludzie się zgromadzili: "Po raz kolejny miałeś rację. To nie było nieszczęście, że Twojego syna zrzucił koń. Jest kaleką, ale przynajmniej jest z tobą". A starzec odpowiedział: "Nie oceniajcie, bo nie znamy pełnego obrazu. Znacie całą książkę po przeczytaniu jednej strony?"

Ta historia została przytoczona w rozdziale "O chorobie". Ewa pisze w nim, że "dolegliwości fizyczne, których doświadczamy to tylko fragment całego obrazu".

 

Zdrowie związane jest także z właściwym odżywianiem i napojami. Od końcówki maja 2011 lat w ogóle nie piję alkoholu i nie zamierzam już nigdy go pić. 

Od około 2011 roku unikam całkowicie produktów, takich jak jedzenie typu fast food - hamburgery, hot-dogi, zapiekanki, cheeseburgery i inne i Ciebie też do tego zachęcam.

 

Wróćmy teraz do głównego tematu, czyli do leczenia holistycznego. Bardzo ważna jest dobra dieta. Jestem tego świadomy i dlatego staram się całkowicie unikać takich rzeczy jak: cukier, sól i biała mąka. Cukier rafinowany (bo taki mam na myśli) odkłada się w wątrobie w formie glukozy (glikogenu) i wraz z krwią wędruje do najmniej aktywnych części ciała zaokrąglając nasze biodra i brzuchy. Poza tym blokuje układ immunologiczny i wywołuje w organizmie ogromne zniszczenia (porównywalne z alkoholem), ale chyba względnie mało ludzi o tym wie.

Ja w ogóle nie jem słodyczy (ze względu na zawarty w nich rafinowany cukier, który szkodzi także zębom) i Ciebie też do tego zachęcam.

 

Jem też bardzo dużo owoców (głównie banany, jabłka, pomarańcze, mandarynki i granaty), gdyż jest to nieprzetworzone przemysłowo pożywienie, które jest bardzo zdrowe. 

Dobry dla zdrowia jest także czosnek, który zapobiega zachorowaniu na przykład na grypę. Piję także 4 razy w tygodniu (pn., śr., piąt., sob.) 0,75 litra wody mineralnej z sokiem cytrynowym wyciśniętym z połówki cytryny. Zwiększa to odporność i usuwa z organizmu wolne rodniki odpowiedzialne za proces starzenia organizmu.

Od bardzo wielu lat w ogóle nie piję także napojów gazowanych oraz unikam produktów, takich jak chipsy, paluszki czy krakersy.

 

Tym, co możemy robić dla zdrowia, jest także uprawianie sportu. Po takim wysiłku metabolizm jest przyspieszony jeszcze kilka godzin po naszej aktywności. Sport sprawia przyjemność i pomaga zrzucić zbędne kilogramy. Moim ulubionym sportem jest koszykówka.

Zawodnikiem, na którym się "wzoruję" jest Juan Carlos Navarro z Regal FC Barcelony. Szczególnie podobały mi się jego wejścia pod kosz i "wyrzucane" (prawie bez rotacji) rzuty po dwutakcie, które staram się naśladować (w moim wypadku trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, bo Navarro też w ten sposób wypracował sobie te rzuty), rzuty za 2 z ekwilibrystycznych pozycji, rzuty wolne (które świetnie wykonywał, w trakcie swojej kariery oraz rzuty za 3 z niewiarygodnych pozycji (Navarro grał w NBA, gdzie linia rzutów trzypunktowych jest w odległości 7,25 metra od kosza).

Oprócz koszykówki, bardzo lubię także tenis ziemny i kung-fu. W tej wschodniej sztuce walki mam II-gi stopień, czyli żółty pas. (jest biały, żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski, brązowy i czarny)

Gdy byłem mały, oglądałem w telewizji serial "Legendy kung-fu" z Davidem Carradinem i Chrisem Potterem i to od niego "zaraziłem się" pasją do kung-fu.

 

Jeśli chodzi o zdrowie, to latem biegam oraz pływam w morzu czy w basenie, gdzie pływam też o innych porach roku niż lato.

Najważniejsze zostawiłem na koniec. Z wszystkich rzeczy, które robię, najważniejszą z nich jest szukanie własnej duszy i zakończenie cyklu na tej planecie. Jestem pewny na 100%, że pokonam śmierć i zakończę cykl reinkarnacji na Ziemi.

Było by to jednak niemożliwe bez mojej żony z pięciu poprzednich żyć, gdyż ostatnią rzeczą, jaką zrobimy, by osiągnąć koniec cyklu będzie pocałunek Prawdziwej Miłości, który pokonuje śmierć i łamie jej moc we Wszechświecie. Być może wcześniej zharmonizujemy nasze bieguny.

Wierzę też, że głównym celem mojego życia jest przekazanie wiedzy o prawdziwym sensie życia wszystkiemu, co żyje we Wszechświecie. Głównie dlatego stworzyłem ten blog.

 

Planuję polecieć na Santorini, żeby odbyć się w inspirującą podróż do kolebki cywilizacji europejskiej i do własnego wnętrza. 
 

 

Neo

 

Liczba odsłon na "starej" stronie Cudu Miłości: 3160


You have no rights to post comments