Ewolucja czy interwencja? Poniższy artykuł pochodzi z 5-tego numeru Nexusa. Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresem http://www.nexus.media.pl/ Ich e-mail to Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11 Wiele wskazuje na to, że człowiek współczesny zwany homo sapiens jest dziełem genetycznych geniuszy z krwi i kości, a nie rezultatem przypadkowej ewolucji. SPOJRZENIE NA GENETYCZNE DZIEDZICTWO CZŁOWIEKA Bogowie z krwi i kości posłużyli się inżynierią genetyczną, aby stworzyć ludzi "na swój obraz i podobieństwo" w celu wykorzystania ich jako niewolników. Ten zdumiewający wniosek można wyciągnąć na podstawie dosłownej interpretacji liczących sobie 5000 lat tekstów wykopanych w ostatnim stuleciu przez archeologów w Mezopotamii. W niniejszym artykule przedstawiam naukowe dowody zaczerpnięte z tych starożytnych źródeł potwierdzające powyższe stwierdzenie i stawiam tezę, że "bogowie", którzy nas stworzyli, wciąż mogą przebywać pośród nas korzystając z uzyskanej na drodze genetycznej manipulacji długowieczności. Chociaż w pierwszym momencie może się to wydać nieprawdopodobne, niewykluczone, że ci "bogowie" rządzą Ziemią od 270 000 lat. Wygląda na to, że w czasach mniej odległych, obejmujących ostatnie 13 000 lat, poszczególni bogowie brali kolejno Ziemię "we władanie" zgodnie z "gwiezdnym zegarem" dzielącym liczący 25920 lat cykl precesyjny na 12 okresów. Dowody istnienia tego zegara napotkać można jeszcze dzisiaj w tajemniczych megalitach Stonehenge w Anglii i Machu Picchu w Peru. Analiza tego gwiezdnego zegara dostarcza naukowej podbudowy przekonaniu, że bogowie z krwi i kości - nasi stwórcy - szykują się do rychłego powrotu między nas. CYWILIZACJA - PODARUNEK "BOGÓW"? Dokonane w ostatnich latach nowe odkrycia przyniosły wiele poważnych wyzwań naszym dotychczasowym poglądom na przeszłość ludzkości. Powszechna uwaga skupia się na Egipcie, gdzie odkryto tajne przejście w Wielkiej Piramidzie, a niezależne datowanie Sfinksa wykazało, że wykonano go w okresie między 10 500 a 8 000 lat p.n.e., co na wszystkich wywarło wielkie wrażenie. Mniej znane jest natomiast odkrycie, że do cięcia granitu w starożytnym Egipcie używano najprawdopodobniej ultradźwiękowych urządzeń - technologii poznanej dopiero pod koniec XX wieku. Historyczne anomalie nie ograniczają się bynajmniej do Egiptu. Na całym świecie można znaleźć miejsca takie jak Stonehenge, Tiwanaku (Tiahuanaco), Nazca, Baalbek, a teraz także podwodne konstrukcje w Japonii, które nie pasują do historycznego paradygmatu. W Baalbek w Libanie, by wymienić tylko jeden przykład, starożytny kamienny taras zawiera między innymi trzy osiemsettonowe głazy, które ułożono w murze na wysokości 20 stóp (6 m). Wzniesienie podobnej konstrukcji byłoby trudne nawet dla współczesnych inżynierów dysponujących najnowszymi urządzeniami dźwigowymi. Krótko mówiąc, spuścizna milknącej w pomroce dziejów prehistorii istnieje w postaci kamieni, map oraz mitologii, które nasza dwudziestowieczna technologia dopiero od niedawna pozwala nam dostrzegać we właściwy sposób. Takie historyczne anomalie sprawiły, że wielu pisarzy opowiedziało się za koncepcją Atlantydy. Ja jednak wierzę, że rozległą wiedzę Egipcjan, Majów z Ameryki Środkowej, a także wielu innych starożytnych ludów można wywieść z cywilizacji Sumeru, która nagle i tajemniczo wyłoniła się przed 6 000 lat. Sumerowie twierdzili, że ich kultura nie pochodzi z Atlantydy, tylko od "bogów" i że to właśnie oni stworzyli ludzkość. Czy możemy odrzucić te twierdzenia w obliczu fizycznych dowodów? Wielu z nas koncepcja "bogów" wyda się obca bądź bezsensowna, gdyż zostaliśmy przyzwyczajeni do wiary w Jedynego Boga, o pozostałych pisząc przez małe "b" i traktując ich jako bożki, istoty nadprzyrodzone, czy też przejawy prymitywnej mitologii. Poglądy takie stanowią dziedzictwo 2 000 lat monoteizmu, który nie tylko zniekształcił oryginalne znaczenie starożytnych tekstów, ale - co istotniejsze - wypaczył nasze myślenie. Wprawiający nas w zakłopotanie termin "bogowie" nie budził żadnych zahamowań u Sumerów, którzy traktowali tych bogów jak ludzi z krwi i kości rządzących ludzkością za sprawą swego wyższego statusu i technologii. Nazywali ich "Anunnaki", co znaczy "ci, którzy przybyli na Ziemię z nieba". DOBÓR NATURALNY KONTRA "BOSKA" INTERWENCJA Wiara Sumerów, że człowiek został stworzony przez bogów Anunnaki, wyraźnie wskazuje, że nie przechodziliśmy ewolucji na drodze darwinowskiego doboru naturalnego. Czy tak kontrowersyjna teza ma jakiekolwiek naukowe podstawy? Sam ewolucjonista Stephen Jay Gould wspomina o "ogromnym nieprawdopodobieństwie ewolucji człowieka". Pozwólcie, że przedstawię skalę tego nieprawdopodobieństwa. Jeśli za punkt wyjścia przyjmiemy małpę, to aby mogła ona zmienić się w procesie ewolucji w człowieka, musiałaby ulec wielu poważnym ewolucyjnym skokom. Naukowcy są zgodni, że dobór naturalny działa poprzez mechanizm mutacji, przyznają jednak zarazem, iż zdecydowana większość mutacji jest zła. Potwierdzają również, że mechanizm mutacji wymaga długiego czasu, ponieważ mutacje wywołujące poważne zmiany (makromutacje) stanowią szczególne zagrożenie dla przetrwania gatunku. Ponadto wyrażają pogląd, że jeśli w gatunku ma wystąpić mutacja pozytywna, dojdzie do tego wyłącznie w sprzyjających okolicznościach, jak choćby w małej, wyizolowanej populacji. Taka kombinacja nieprawdopodobnych czynników w połączeniu z zaledwie 6 milionami lat, jakie człowiek miał przypuszczalnie na wyewoluowanie od małpy, wprawiła w niemałe zakłopotanie niektórych naszych czołowych ewolucjonistów i myślicieli, w tym Rogera Penrose'a i Noama Chomsky'ego. W roku 1954 panował pogląd, że wiodąca do człowieka linia hominidów oddzieliła się od małp 30 milionów lat temu, po czym przechodząc stopniową ewolucję, osiągnęła naszą obecną formę. Ten liczący 30 milionów lat okres w bezstronny sposób pokazuje, jak długo powinna trwać ewolucja. Tymczasem kolejne odkrycia wykazały, że ten rozdział miał miejsce zaledwie przed 6 milionami lat, co zmusiło pragnących wyjaśnić nasze istnienie ewolucjonistów do przyjęcia znacznie szybszego tempa ewolucji. Inne kłopotliwe odkrycie dokonane po roku 1954 dotyczy szokująco wolnego postępu ewolucyjnego homo erectusi jego poprzedników do momentu oddalonego w czasie jakieś 200 000 lat wstecz. Wykres ewolucyjny zmienił się z pięknej linii prostej w błyskawiczną eksplozję. Wielka siła teorii Darwina według jej zwolenników, takich jak Richard Dawkins, tkwi w tym, że mając do dyspozycji dość czasu przy pomocy doboru naturalnego można wytłumaczyć dosłownie wszystko. W przypadku ludzkości właśnie brak ewolucyjnego czasu stanowi największy problem. Co przemawia przeciwko takiej wersji, jeśli przyjmiemy, że musiało dojść nie do jednej, ale kilku makromutacji w ciągu zaledwie 6 milionów lat? Przyjrzyjmy się tej kwestii dokładniej. Darwiniści często podkreślają, że jesteśmy bardzo podobni do szympansa, jako że w 98 procentach posiadamy identyczne DNA. Chciałbym w tym miejscu odwrócić zagadnienie i spytać, w jaki sposób zaledwie 2 procent genetycznych różnic może odpowiadać za tak wiele "wartościowych" cech człowieka: większy mózg, język oraz seksualność, by wymienić tylko kilka z nich. Ponadto, dziwnym wydaje się fakt, że homo sapiens posiada zaledwie 46 chromosomów, podczas gdy szympansy i goryle mają ich 48. Teoria doboru naturalnego nie potrafi wyjaśnić, jak zanik dwóch chromosomów - bardzo poważna zmiana strukturalna - mógł nastąpić w tak krótkim okresie czasu. W jaki sposób hominid homo erectus, nie podlegający żadnym zmianom przez 1,2 mln lat, 200 000 lat temu przekształcił się w homo sapiens wyposażonego w o 50 procent większy mózg, zdolność posługiwania się językiem oraz współczesną anatomię? Jedną z naczelnych zasad darwinizmu jest, że "natura nigdy nie wyposaża gatunku ponad potrzeby codziennej egzystencji". Gdzież był konkurent, który sprawił, że mózg homo sapiens osiągnął niespotykany poziom rozwoju i złożoności? Jakiż rywal spowodował, że zdolności intelektualne nabrały zasadniczego znaczenia dla przetrwania. Kogo próbowaliśmy przechytrzyć? Sto lat temu genetyka była zupełnie nieznana, dlatego też rzeczą śmieszną byłoby sugerowanie, że biblijna idea boskiego stworzenia dotyczyła w rzeczywistości fizycznej interwencji genetycznej. Dziś takiej interwencji, wzmiankowanej w tekstach sumeryjskich, nie da się już tak łatwo odrzucić. Faktem jest, że pod koniec XX wieku posiadamy genetyczne możliwości działania niczym "bogowie" i tworzenia życia w próbówce. Wspomniana już dwuprocentowa zmiana w ludzkim DNA przeciwstawia się darwinizmowi, natomiast dobrze pasuje do interwencji genetycznej. Ponadto, możliwość, że nasze DNA ma w części pozaziemskie pochodzenie, byłaby pomocna w wyjaśnieniu szeregu anomalii związanych z rodzajem ludzkim, często przytaczanych przez zwolenników teorii wodnej małpy. Idea genetycznego ulepszenia przez bogów Anunnaki (określam je terminem "interwencjonizm") stwarza alternatywę dla tradycyjnego sporu Kościoła z Nauką. Co najważniejsze, zyskujemy możliwość wyboru między dwiema teoriami naukowymi. W przeszłości ewolucjoniści na siłę dopasowali do ludzkości swoją teorię doboru naturalnego tylko dlatego, że nie było żadnej innej naukowej koncepcji. Nie byli w stanie uwzględnić interwencji genetycznej, ponieważ genetyka po prostu jeszcze nie istniała. Nawet dzisiaj ich oczy i umysły pozostają zamknięte na możliwość interwencji z powodu szeroko rozpowszechnionego uprzedzenia zaliczającego "bogów" do kategorii mitologicznej. "NIEŚMIERTELNI" BOGOWIE SUMERÓW Dlaczego opowieści o bogach są nagminnie odrzucane jako mitologia? Jedną z przyczyn są bogowie Indii oraz Egiptu łączący w sobie cechy ludzi i zwierząt. Jednakże to nierealne, zoomorficzne wizerunki zostały zbudowane tak, aby oddawać pewne widoczne atrybuty prawdziwych, antropomorficznych bogów z dawnych epok. Jeśli cofniemy się do czasów cywilizacji sumeryjskiej, kiedy ludzie żyli pospołu ze swoimi bogami, odkryjemy, że bogów Annunnaki rzeczywiście pisywano jako istoty przypominające ludzi. Termin "bogowie" należy zatem rozumieć jako określenie technologicznie zaawansowanych ludzi z krwi i kości, którzy stworzyli nas na "swoje podobieństwo" i z tego powodu fizycznie nas przypominają. Gdyby dzisiaj przechadzali się wśród nas, nawet byśmy tego nie zauważyli. Jeszcze większy problem wypływa z rozważań nad rzekomą nieśmiertelnością bogów Anunnaki i właśnie na nim skoncentruję się w niniejszym artykule. Według starożytnego tekstu znanego jako Atra-Hasis ten sam bóg, który stworzył człowieka, ocalił także Noego z Potopu i był później, w latach 3 800-2 000 p.n.e., czczony przez Sumerów. Jeśli ów bóg, znany jako Ea bądź Enki, rzeczywiście był stwórcą homo sapiens, to w epoce sumeryjskiej musiał sobie liczyć co najmniej 180 000 lat. Nic zatem dziwnego, że uczeni odrzucili te twierdzenia jako romantyczną mitologię. Zacytowany przykład jest typowy dla starożytnych tekstów, konsekwentnie potwierdzających nieśmiertelność bogów. Ale jeśli ich nieśmiertelność jest tylko pozorna? Jeśli jest ona jedynie przejawem niezwykłej długowieczności? Korzystając z zachowanych tekstów rzeczywiście natrafiamy na wzmianki sugerujące, iż Anunnaki doświadczali efektu starzenia w bardzo długim okresie czasu. Na przykład Ninharsag, bogini, która asystowała przy stworzeniu człowieka, była później znana w Egipcie jako "Krowa", co niewątpliwie pozostawało w związku z jej wiekiem. A kannejski bóg El w jednym ze starożytnych tekstów został przedstawiony jako siwobroda postać. DŁUGOWIECZNOŚĆ - NOWA GAŁĄŹ GENETYKI Co współczesna nauka ma do powiedzenia w sprawie wydłużonej długowieczności? Czy jest fizycznie możliwe, aby ludzkie ciało żyło tysiące lat? Przyjrzyjmy się ostatnim odkryciom w dziedzinie genetyki. W przeszłości dominował pogląd, że nasze ciało zużywa się po prostu pod wpływem stresów codziennego dnia. Dzisiaj jednak wiemy, że proces starzenia jest genetycznie zaprogramowany w komórkach naszego ciała. Podczas podziału komórek rozpad jednej na dwie nowe pociąga za sobą duplikację przekazu genetycznego (ludzkiego genomu), którego nośnikiem w każdej żywej komórce jest 46 chromosomów. Jednak duplikacja ta nie jest doskonała i stopniowo nasz program genetyczny ulega uszkodzeniom na skutek błędów kopiowania. Kiedy w komórkach nagromadzi się duża ilość takich błędów (albo mutacji), efekty starzenia stają się wyraźnie widoczne. Genetyk Steve Jones przedstawia starzenie jako "kryzys tożsamości biologicznej" i wyjaśnia, że nasze ciała pracują według "niedoskonałej instrukcji obsługi, w której roi się od błędów drukarskich". Profesor Raijnder Sohal z Południowego Uniwersytetu Metodystycznego mieszczącego się w Dallas w Teksasie, stwierdza, że "po przekroczeniu 55 roku życia ludzkie istoty bardzo szybko się zużywają, ponieważ tempo niekorzystnych zmian podwaja się co sześć lat". Eskalacja genetycznej degradacji przybiera tak poważne rozmiary, że gdy dobiegamy osiemdziesiątki, krytyczna jedna trzecia naszych protein ulega zniszczeniu. W czerwcu 1995 roku ogłoszono, że uczeni zidentyfikowali gen długowieczności zdolny przedłużyć życie mikroskopijnych stworzeń nawet o 65 procent. Zespół kierowany przez Toma Johnsona z Instytutu Genetyki Behawioralnej Uniwersytetu Kolorado odkrył gen, któremu nadał nazwę "Age-1", który reguluje zdolność robaków do naprawy swoich komórek. Eksperymentując z mutacjami tego genu naukowcy stwierdzili, że jedna z nich w znacznym stopniu podnosiła odporność badanych mikroorganizmów na toksyny, zmiany temperatury oraz promieniowanie ultrafioletowe. Zespół żywi przekonanie, że ten istotny przełom stanowi pierwszy krok w kierunku zrozumienia, w jaki sposób można dokonać naprawy zdegenerowanych przez starość komórek. Jego członkowie wyrażają nadzieję, że w ciągu następnej dekady dojdzie do wyodrębnienia i poznania ludzkiego odpowiednika Age-1, co pozwoli na wydłużenie ludzkiego życia o ponad 40 lat. W grudniu 1995 roku pojawiły się doniesienia, że dr Barbara Bergman, a także zespoły z uniwersytetu w Zurychu i Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie dokonały kolejnego ważnego przełomu, który nazwano świętym graalem neurobiologii". Dotychczas uważano za biologicznie niemożliwą regenerację komórek nerwowych mózgu oraz rdzenia kręgowego (w odróżnieniu od komórek innych tkanek), które uległy uszkodzeniu. Tymczasem Bergman odkryła, że stosując antyciała może zablokować działanie chemicznego inhibitora zapobiegającego wzrostowi nerwowych komórek szczura. W ten sposób z powodzeniem zdołała przywrócić potencjał wzrostu komórkom, jaki posiadały one w młodości. Odkrycie to posiada ogromną wagę dla ludzkiej długowieczności, gdyż ludzki mózg jest jednym z naszych najbardziej krytycznych systemów. Co ciekawe, podział komórek w naszym mózgu ustaje bardzo wcześnie, po nim zaś następuje długotrwały proces stopniowego obumierania, co rzutuje na tak istotne funkcje jak słuch, powonienie czy pamięć. Z kolei we Francji zespół uczonych pod kierunkiem dra Francois Schachtera pracował nad nie mniej ważnym czynnikiem, jakim jest system odpornościowy człowieka. Na drodze żmudnych porównań DNA francuskich stulatków z kontrolną próbką populacji współczesnej, Schachter wyodrębnił gen o nazwie "HLADR", który znacznie częściej występuje w grupie staruszków. I co dziwne, właśnie system odpornościowy odznacza się najwyższym wskaźnikiem mutacji spośród wszystkich komórek organizmu i z wiekiem jako pierwszy traci zdolność prawidłowego funkcjonowania, przez co stajemy się podatni na wszelkie choroby. Połączone pogarszanie się stanu zdrowia immunologicznego oraz mózgu odgrywa zasadniczą rolę w procesie starzenia, który kończy się naturalną śmiercią. Dlaczego system kopiowania genetycznego jest tak niedoskonały? Wygląda na to, że problem tkwi częściowo w powietrzu, którym oddychamy. Doug Wallace, szef genetyków z Uniwersytetu Emory w Atlancie w stanie Georgia, spędził 25 lat na studiowaniu drobnych tworów zwanych mitochondriami, które istnieją wewnątrz każdej żywej komórki. Mitochodria zaopatrują w energię komórki, a tym samym całe ciało. Syntezują tlen (dostarczany przez nasze czerwone ciałka krwi) oraz inne składniki odżywcze, a powstała przy tym energia umożliwia wykonywanie różnych funkcji. Wallace, podobnie jak wielu innych znanych uczonych, uważa, ze nadmiar "wolnych rodników" wywołuje uszkodzenia komórek. Koleżanka dra Francois Schachtera, Marie-Laure Muiras jest jedną z wielu uczonych zajmujących się poszukiwaniem sposobu na zmniejszenie uszkodzeń powodowanych przez wolne rodniki. W grupie stulatków Muiras odkryła gen o nazwie "PARP", który prawdopodobnie odpowiada za proces naprawy DNA. Gdyby udało się nam w pełni zrozumieć ten system genetyczny, moglibyśmy podjąć próbę stworzenia genów zdolnych zarządzać super efektywnym systemem podtrzymującym. Alternatywną obroną przed starzeniem jest usunięcie wolnych rodników, zanim wywołają one jakiekolwiek zniszczenia. Profesor Rajinder Sohal wszczepił muszkom owocowym geny chroniące ich komórki przed atakiem wolnych rodników i skutecznie wydłużył czas ich życia o 1/3. Doug Wallace sądzi, że możliwe będzie zniwelowanie efektu działania wolnych rodników poprzez opracowanie mieszaniny środków chemicznych, które utworzą wokół komórek rodzaj bariery. Ostatnie badania dostarczają coraz więcej danych o zachodzących w komórkach procesach starzenia. Naukowcy z Geron Corporation, mający za doradcę między innymi Jamesa Watsona (ze sławnego zespołu Watson i Crick, który odkrył budowę cząsteczki DNA), wierzą, że być może odkryli biologiczny zegar, mechanizm sterujący życiem i śmiercią komórki. Mowa tu o "telomerze" - powtarzalnej sekwencji DNA znajdującej się na końcu każdego chromosomu i często porównywanej z plastykowym zabezpieczeniem końcówki sznurowadła. Za każdym razem, gdy komórka się dzieli, a DNA chromosomu zostaje powielone, owa końcówka staje się nieco krótsza. U dzieci jej długość sięga 20 000 "znaków", a u sześćdziesięciolatków jest o połowę krótsza. Gdy telomer zostaje zredukowany do odpowiedniej długości, komórka przestaje się dzielić i popada w stan zwany "starzeniem się". W tym stadium komórki oraz ich funkcje ulegają coraz liczniejszym uszkodzeniom. Uczeni pracujący dla Geron Corporation żywią cichą nadzieję na znalezienie sposobu wpływania na długość telomeru. Byłby to ogromny postęp niosący możliwość zapobiegający powstawaniu większości błędów powstających przy genetycznym kopiowaniu, a także przywracania młodości starzejącym się komórkom. Jeżeli wyeliminujemy efekt działania wolnych rodników, zwiększymy nieskończenie liczbę podziałów komórkowych i przywrócimy wzrost komórek mózgu i rdzenia kręgowego, co wówczas ograniczać będzie ludzkie życie? Gdybyśmy nawet na skutek jakiejś deformacji, to nowe odkrycia w dziedzinie inżynierii tkanek pozwolą naprawić i zabezpieczyć nasze ciała. Według słów dra Francois Schachtera, jednego z najwybitniejszych naukowców w tej dziedzinie, "nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy przedłużyć ludzkiego życia. Jesteśmy bardzo blisko uzyskania odpowiedniej technologii i fragmenty układanki szybko wskakują na swoje miejsce". DŁUGOWIECZNOŚĆ BOGÓW Stojąc u progu istotnego przełomu w badaniach nad starzeniem, musimy postawić sobie pytanie, czy bogowie Anunnaki, którzy rzekomo nas stworzyli, byli tutaj przed nami. Istnieją dowody na to, że nasze geny, geny odziedziczone po bogach, długo ewoluowały w całkowitym spokoju gdzie indziej. Mimo iż prawa doboru naturalnego statystycznie preferują rozwój genów długowieczności, trudno sobie wyobrazić, żeby bogowie osiągnęli idącą w setki tysięcy lat długość życia na drodze naturalnej. Rozwiązanie tej zagadki może tkwić w tym, że poddali swoje geny sztucznej mutacji, przechodząc genetyczną terapię podobną do tej, jakiej teraz szukają nasi uczeni. Znajdujemy się zatem w takim punkcie historii, w którym możemy zacząć traktować poważnie zawarte w starych tekstach dowody nieśmiertelności bogów. Jeśli bogowie żyli tak długo, jakich dowodów możemy się spodziewać? Skamieniałe szczątki, jeśli nawet istniały, niczego nam nie powiedzą. Ich kod genetyczny pozostanie niemy, chyba że zdołamy wprowadzić jedną z takich superistot do laboratorium (co wydaje się mało prawdopodobne). Jedyny dowód takiej długowieczności stanowią zatem teksty pisane oraz przekazy kulturowe. Niezwykłą cechą tekstów starożytnej Mezopotamii poświęconych Anunnaki są zawarte w nich wzmianki o potomkach zrodzonych z siostry przyrodniej. Według panujących wśród bogów zasad dziedziczenia, takie dziecko stawało się prawowitym spadkobiercą nawet przed pierworodnym synem. Reguła ta jest zapisana w opowieści o najwyższym bogu Anu (który mieszkał w "Niebie") oraz jego dwóch synach, którzy zeszli na Ziemię. Syn pierworodny, Enki, został zastąpiony przez urodzonego później Enlila, potomka Anu i jego siostry przyrodniej. Zatem to właśnie Enlil zachował męskie geny ojca w lepszym stanie niż Enki. Podobna praktyka wydaje nam się dziwna, gdyż wypływa z kazirodztwa. Co więcej, zwiększa ryzyko odziedziczenia dwóch kopii szkodliwego genu recesywnego. Dlaczego więc bogowie nie tylko nie przejmowali się chowem wsobnym, ale wręcz go faworyzowali? Odpowiedź może być tylko taka, że geny Anunnaki były czyste i nie zawierały żadnych szkodliwych niedoskonałości. To może wyjaśniać dość niezwykłe znaczenie imienia babilońskiego boga Marduka (MAR.DUK - "Syn Czystego Wzgórza"), które wskazuje zapewne na genetyczną czystość jego ojca Enki. Szczegóły tekstu wyraźnie sugerują, że bogowie usiłowali uniknąć rozproszenia swoich sztucznie nabytych genów długowieczności. Bez względu jednak na genetyczne usprawnienia, jakich dokonali Anunnaki, wciąż podlegali bezlitosnemu procesowi starzenia. W uzupełnieniu przytoczonych wcześniej przykładów, moje badania wskazują, że starsi bogowie Enlil i Enki w okresie najnowszej historii ludzkości wkroczyli w widocznie wyraźną fazę spoczynku. Gdyby tak było w istocie, moglibyśmy mieć nadzieję na odnalezienie dalszych prób spowolnienia procesu starzenia - działań wykraczających poza początkowe sztuczne stworzenie genów, które następnie usiłowano zachować na drodze kazirodztwa. Mówimy tutaj o systemie podtrzymywania, odpowiedniku współczesnych zabiegów służących zwalczaniu wolnych rodników. I ponownie coś takiego znajdujemy. Od dawna zakładano, że egipskie wizerunki bogów, którym podawane są puchary (z nieznaną zawartością) symbolizowały ich nieśmiertelność. Starożytny artysta nie zadawałby sobie trudu upamiętnienia wydarzenia nie będącego szczególnie ważnym. Symboliczna waga czary nieśmiertelności jest także widoczna w wielu grobach Mezopotamii, gdzie archeolodzy odkryli ciała, których dłonie przytrzymywały przy ustach puchar, zupełnie jakby zmarły miał za chwilę się napić. W pochówkach tych stosowano również wiele innych przedmiotów codziennego użytku wskazujących na związek pucharu z życiem wiecznym. Kulturowe podobieństwo z Egiptem nie wymaga tutaj szerszego omówienia. Czy widoczny w starożytnym Egipcie związek bogów z pucharami stanowi namacalny dowód, że spożywali oni zapobiegające starzeniu substancje? Na dowody takie natrafimy niekoniecznie w Egipcie, lecz w pobliskiej Mezopotamii, gdzie królowie i najwyżsi kapłani obcowali ze swoimi bogami. Jednym ze źródeł tej ezoterycznej wiedzy może być sumeryjski król Gilgamesz. Tablica X eposu o Gilgameszu zawiera opis jego podróży do krainy Anunnaki, gdzie spotyka on Noego (Ziusudrę lub Utnapiszti). W tablicy XI Noe przedstawia Gilgameszowi historię Potopu i na odchodnym wręcza mu roślinę o nazwie "starzec znowu młody": Wyjawię co, Gilgameszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicę zioła. To zioło rośnie jak cierń na dnie morza kolce jego, jak u róży, w dłoń cię kłuć będą. Jeśli dłoń twa to zioło posiądzie, młodość przez nią odzyskasz. Inny sumeryjski tekst poświęcony Adapie - "modelowemu człowiekowi" stworzonemu przez Ea/Enki - opisuje jego podróż na Nibiru, planetę bogów. Znajdujemy w nim odniesienia do "wody życia" i "chleba życia", które zapewniało potencjalną nieśmiertelność Adamowi i Ewie. Z perspektywy genetyki wszystkie te substancje, z "owocem" z Edenu, mogły być zapobiegającymi starzeniu lekami, chroniącymi komórki przed zniszczeniem przez wolne rodniki. ZNACZENIE EDENU Biblijna opowieść o Adamie i Ewie jest dzisiaj postrzegana jako czysty mit, jednak trzy elementy wskazują, że być może jest to wysoce upiększona relacja z rzeczywistego wydarzenia. Pierwszy z tych elementów to obecność węża - dobrze znanego symbolu bogów starożytnego Egiptu, a także samego Enki, inżyniera genetycznego, który miał stworzyć rodzaj ludzki. Drugim elementem jest zdobycie przez Adama i Ewę wiedzy o seksie. Starożytne teksty, takie jak Atra-Hasissugerują, że pierwszy człowiek to określany mianem LU.LU był hybrydą Anunnaki i homo erectus, zaś następni mężczyźni i kobiety zostali sklonowani, tak aby odciążyć bogów oraz boginie. Jak się wkrótce przekonamy, wydarzenia te poprzedziły incydent w Ogrodzie Eden. Ponieważ wszystkie hybrydy rodzą się bezpłodne, zdolność prokreacji udzielona ludzkości w Edenie nabiera szczególnego znaczenia. Trzeci element to znaczenie słowa Eden, które z całą pewnością wywodzi się z sumeryjskiego terminu E.DIN. DIN jest skrótem zaczerpniętym z DIN.GIR, słowa oznaczającego "bogów", przeto nie ma wątpliwości, że Eden oznaczał "siedzibę bogów". Jak wynika z moich badań, powinniśmy się spodziewać więcej niż jednej boskiej siedziby, ponieważ Ziemia była podzielona geograficznie pomiędzy dwóch rywalizujących braci, Enlila i Enki, a potem także między ich potomków. Podczas gdy Enkici zamieszkiwali kontynent afrykański (znany jako "Abzu" lub "świat niższy"), Enlilici zasiedlali Azję, a zwłaszcza żyzne ziemie Mezopotamii. Mamy zatem do czynienia z Edenem zachodnim i Edenem wschodnim. Stary Testament wskazuje wyraźnie, że człowiek już istniał, kiedy został umieszczony przez Boga w Ogrodzie Eden. Wymieniany przez profesora Samuela Kramera tekst Mitu o motyce także to potwierdza, a ponadto wskazuje, że Panem Bogiem był Enlil, który odbył podróż do Afryki i przemocą chwytał niewolników LU.LU: Pan zawezwał AL.A.NI, wydał mu rozkazy. Założył na niego rozłupywacz ziemi, jak koronę na głowę I skierował go do miejsca-gdzie-ciało-się-pleniło. W dziurze ukazała się głowa człowieka; Z ziemi przedzierali się ludzie do Enlila. Pan patrzył na czarnogłowych niewzruszonym okiem. W innych tekstach, "miejsce-gdzie-ciało-się-pleniło" określane jest jako "Bit Shimti" - "dom" Shimti. Sumeryjskie sylaby SHI.IM.TI w dosłownym przekładzie oznaczają "dech-wiatr-życie". Bit Shimti oznaczało zatem "dom, gdzie tchnienie życia jest zaczerpywane". Bardzo podobne słowa występują w Księdze Rodzaju (2,7), gdzie jest mowa o tym, że Pan Bóg uformował człowieka i "tchnął w jego nozdrza tchnienie życia". Wygląda zatem na to, że człowiek został stworzony przez Enki w zachodnim Edenie Afryki (w zgodzie z "afrykańskimi" dowodami naukowymi), a następnie pojmany przez Enlila i osadzony w Mezopotamii, aby wspomagał go w jego pracy. Przyczyna wygnania Adama i Ewy z Edenu staje się teraz zupełnie jasna. Do tego momentu ludzie stanowili podlegającą całkowitej kontroli populację, którą wykorzystywano do niewolniczej pracy, wobec czego długowieczność była w niej cechą korzystną. Skoro jednak Adam i Ewa nabyli zdolności rozrodcze, bardzo istotne stało się odcięcie im dostępu do "drzewa życia", dzięki któremu mogliby żyć wiecznie, co doprowadziłoby do nie kontrolowanej eksplozji populacji. DŁUGOWIECZNOŚĆ CZŁOWIEKA Jeśli człowiek został stworzony na genetyczne podobieństwo Anunnaki, który żył ponad 200 000 lat, to czy początkowo także i on żył dłużej? Uwzględniając przedstawiony przeze mnie scenariusz, takie założenie wydaje się sensowne. Stary Testament sugeruje, że tak właśnie rzeczy się miały w przypadku Adama, który żył 930 lat. Sumeryjskie Listy Królów idą jeszcze dalej i wymieniają okresy panowania idące w tysiące lat (być może niektórzy z tych "królów" byli po prostu bogami). Nie muszę tutaj dodawać, że oba te źródła są tradycyjnie lekceważone ze względu na swoje oczywiste nieprawdopodobieństwo. A jednak dzięki możliwościom współczesnej genetyki otwiera się sposobność, aby przestudiować zawarte w nich dane w sposób naukowy. W Biblii pierwszą sprawą dotyczącą długowieczności, jaka rzuca się w oczy, jest fakt, że dotyczące wieku dane musiały zostać znacznie pomniejszone. Stary Testament starannie przedstawia linię przodków od Adama do Noego, podając wiek, w jakim każdy z ojców spłodził syna. Lata te, z uwzględnieniem wieku Noego w momencie potopu, dają łącznie 1 656 lat, co sugerowałoby, iż ludzkość została stworzona 1 656 lat przed potopem. W podobny sposób Biblia wylicza linię przodków po Potopie, od Noego do Abrahama, podając okres 292 lat. Bez względu na to, czy przyjmiemy, że Abraham narodził się w roku 2 123 p.n.e., czy sięgniemy po jakąkolwiek inna powszechnie akceptowaną datę, nie otrzymamy niczego sensownego, bowiem okaże się wówczas, że Potop wydarzył się w roku 2 415 p.n.e., zaś człowiek został stworzony w roku 4 071 p.n.e. Naukowe dowody na istnienie rozwiniętej cywilizacji w roku 3 800 p.n.e., szczątki homo sapiens sprzed 200 000 lat, wraz z brakiem jakichkolwiek archeologicznych śladów Potopu około roku 4 000 p.n.e., sugerują, że biblijne dane są zasadniczo zaniżone. Wydaje mi się, że wydawcy Biblii, nie znając genetyki, nie potrafili zaakceptować oryginalnych długości życia, które tam wymieniano. W mojej opublikowanej ostatnio książce Gods of the New Millenium (Bogowie nowego tysiąclecia) zrekonstruowałem wiek patriarchów poprzez odwrócenie obliczeń poczynionych przez wcześniejszych wydawców. W rezultacie doszedłem do wniosku, że długości życia z okresu przed Potopem zostały podzielone przez wygodny dzielnik 100. Tak więc Adam żył przez 93 000 lat. MATEMATYCZNY DOWÓD DŁUGOWIECZNOŚCI CZŁOWIEKA Rzecz zdumiewająca - możliwe jest uzyskanie chronologicznego dowodu potwierdzającego moją teorię długowieczności człowieka w oparciu o starożytne teksty datujące przybycie Anunnaki oraz stworzenie ludzkości względem Potopu. Data przybycia Bogów określona jest przez tajemniczy wiersz w Księdze Rodzaju (6,3), w którym Pan powiada: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat. Oświadczenie to składa Bóg na krótko przed Potopem, kiedy daje wyraz swemu pragnieniu całkowitego zniszczenia ludzkości. Według Księgi Rodzaju Noe przeżył raczej 950 lat niż owe zapowiadane 120. Jeśli jednak powyższy cytat przetłumaczy się dosłownie, okaże się, że powinien tu być użyty czas przeszły, a nie przyszły. A zatem "żył tylko sto dwadzieścia lat". W roku 1976 Zecharia Sitchin doszedł do wniosku, że w tych obliczeniach "lata" oznaczają "okresy" i odnoszą się nie do ludzkości, lecz do bogów. Tak więc Biblia stanowi zapis okresów, w których Pan przebywał na Ziemi. Co zaś się tyczy daty stworzenia rodzaju ludzkiego, znajdujemy ją w arkadyjskim tekście zatytułowanym Kiedy bogowie pracowali jak ludzie. Tekst ów zawiera stwierdzenie, że stworzenie człowieka poprzedzone było czterdziestoma okresami cierpienia bogów: Przez 10 okresów cierpieli w znoju; przez 20 okresów cierpieli w znoju; przez 30 okresów cierpieli w znoju; przez 40 okresów cierpieli w znoju. Po tym czasie bogowie wzniecili bunt, który doprowadził do pomysłowego rozwiązania. Bóg Enki ofiarował pomniejszym bogom stworzonego na drodze inżynierii genetycznej niewolnika, aby ulżył ich doli. Powyższych 40 okresów w połączeniu z biblijnymi 120 okresami stwarza podstawę chronologii pozwalającej datować początki homo sapiens na około 80 okresów przed Potopem. Jak długie były jednak te "okresy"? Wychodząc ze świętej liczby Sumerów, Zecharia Sitchin szacuje jeden okres na 3600 lat. Do przyjęcia takiej ewentualności skłoniły go święte teksty babilońskie wymieniające różnych królów sprawujących władzę łącznie przez 432 000 lat (120 "sar" po 3 600 lat każda) przed Potopem. Wyznaczając datę Potopu na 11 000 lat p.n.e., Sitchin datuje przybycie bogów na 443 000 p.n.e., a stworzenie człowieka na 299 000 lat p.n.e. Czy jednak Sitchin nie popełnił błędu? Dane bablilońskie pozostają w sprzeczności ze znacznie wcześniejszą i bardziej wiarygodną sumeryjską Listą Królów, w której jest mowa tylko o 67 sarach przed Potopem, a nie 120. Poświęciłem mnóstwo czasu na sprawdzenie chronologii Sitchina opartej na 3600-letniej sarze i doszedłem do wniosku, że trudno ją zaakceptować. Co więcej, uzyskałem zdumiewające zgodne rezultaty tak w przypadku Starego Testamentu, jak i sumeryjskiej Listy Królów po zastosowaniu sary o długości 2 160 lat. Ta nowa chronologia ujrzała światło dzienne dzięki zdumiewającemu odkryciu dotyczącemu systemu matematycznemu Sumerów. W odróżnieniu od naszego systemy dziesiętnego, system sumeryjski miał postać sześćdziesiątkową. Jednostki tego pierwszego na świecie systemu matematycznego zmieniały się w dość dziwny sposób, gdyż najpierw zwiększały się dziesięciokrotnie, potem sześciokrotnie, potem dziesięciokrotnie i tak dalej. Wyglądało to następująco: 1, 10, 60, 600, 3 600, 36 000, 216 000, 2 160 000, 12 960 000. Ostatnia z tych liczb, posiadająca szczególne znaczenie dla Sumerów, stanowi dokładny iloczyn 500 oraz 25 920, które odpowiadają długości cyklu precesyjnego Ziemi. Wcześniejsze liczby odpowiadają 100 i 1000 pomnożonym przez precesyjny okres 2 160 lat (25 920 podzielone przez świętą liczbę 12). Liczba 2 160 odgrywała zatem równie ważną rolę, co liczba 3 600. Wielu naukowców stanęło wobec zagadki astronomicznej wiedzy zakodowanej w sumeryjskim systemie matematycznym. Pragnę teraz przedstawić coś równie zdumiewającego. Jeżeli zapiszemy precesyjną liczbę 2 160 w sześćdziesiątkowym systemie sumeryjskim, przybierze ona następującą postać: JEDNOSTKI: 3600 600 60 10 1 3 6 0 0 Liczby 2 160 i 3 600 są zatem matematycznie blisko ze sobą powiązane! Co więcej, wydaje mi się, że związek ten wywołał ogromne zamieszanie. Jeśli wrócimy do babilońskiej Listy Królów, którą posłużył się Sitchin, stwierdzimy, że sary 3 600 mogą równie dobrze pochodzić z tekstu sumeryjskiego zawierającego zapis, że "sar to 3-6-0-0". Gdyby zapis ten prawidłowo przekształcić z systemu sześćdziesiętnego, oznaczałby on wówczas w rzeczywistości, że "sar to 2160". Chociaż zarówno 3 600, jak i 2 160 były ważnymi liczbami Sumerów, moje badania wskazują, że liczba 2 160 nabrała większego znaczenia po Potopie. W mojej opinii jest wielce prawdopodobne, że zapisy sprzed Potopu wyrażone w sarach o długości 3 600 lat po Potopie zostały przekształcone w sary liczące 2 160 lat. Dopiero po tej konwersji kapłanom pierwszej cywilizacji bogowie nakazali sięgnąć po pióra i pisać. W mojej książce szczegółowo przedstawiłem, jak sar o długości 2 160 lat doskonale pasuje do sumeryjskich Lisy Królów oraz Księgi Rodzaju. Tym samym zyskałem kolejny argument na to, że ludzkie życie trwało kiedyś tysiące lat. Zrekonstruowałem także długości życia poszczególnych patriarchów i dokładnie wykazałem, w jaki sposób utraciliśmy geny długowieczności. Poza naturalnymi przyczynami genetycznymi zidentyfikowałem dalszą genetyczną interwencję ze strony Anunnaki w dobie Potopu mającą na celu zahamowanie gwałtownego przyrostu ludzkiej populacji. Podejrzewam też, że rasy ludzkie zostały stworzone poprzez celową interwencję genetyczną mniej więcej w tym samym czasie. W oparciu o wyznaczoną przeze mnie datę Potopu - 10 983 p.n.e. - doszedłem do wniosku, ze bogowie przybyli w roku 270 183 p.n.e., a człowiek został stworzony w roku 180 183 p.n.e. Należy podkreślić, że ta ostatnia data doskonale koresponduje z wykopaliskami oraz dowodami genetycznymi związanymi z nagłym pojawieniem się homo sapiens. GWIEZDNY ZEGAR I POWRÓT BOGÓW Chronologiczny dowód oparty o precesyjny okres 2 160 lat stanowi zaledwie jeden aspekt gwiezdnego zegara zaprojektowanego przez Anunnaki po Potopie, aby dać młodszym bogom sposobność sprawowania władzy nad Ziemią. Zegar ten znajduje odzwierciedlenie w posiadającym ciało lwa sfinksie z Gizy, który symbolizuje okres lwa (10 900-8 700 p.n.e.), kiedy to został wyrzeźbiony. Cywilizacja ludzka, która rozpoczęła się w erze byka, używała symbolu barana przeszło 4 000 lat temu dla upamiętnienia precesyjnego przejścia do ery barana. Fakt, że bogowie posługiwali się w tamtych czasach takim gwiezdnym zegarem znajduje potwierdzenie w budowie zarówno Stonehenge w Anglii, jak i odległego Machu Picchu w Peru - oba te obiekty skonstruowano jako obserwatoria astronomiczne. Najnowsze książki poświęcone mniej odległej przeszłości zidentyfikowały Jezusa i nazareńczyków jako "rybaków ludzi" - sektę dysponującą pradawną wiedzą i działającą w ramach ruchu "nowego wieku" dla uczczenia rozpoczęcia ery ryb jakieś 2 000 lat temu. Reasumując, genetyka dała nam klucz do tajemnic naszej przeszłości i uwiarygodniła twierdzenie, że bogowie starożytnych mitologii byli prawdziwymi ludźmi z krwi i kości, najprawdopodobniej astronautami o wydłużonej genetycznie długości życia. Realność tych "nieśmiertelnych" bogów wyjaśnia w końcu zagadkę posiadania przez starożytne cywilizacje wiedzy na temat liczącego 25 920 lat cyklu precesyjnego oraz wagi, jaką doń przywiązywano. Tę astronomiczną wiedzę przechowywano w pewnych tradycjach okultystycznych oraz tajemnych stowarzyszeniach przez dwa tysiąclecia, lecz, jak zwykle, opinia publiczna nie zna wszystkich faktów. Zamiast obchodzić zbliżającą się erę wodnika błędnie odrzucamy ją jako astrologiczną bzdurę i koncentrujemy uwagę na nowym tysiącleciu, którego początek zbiega się przypadkowo z nadejściem nowej ery. Wielu z nas wchodzi w nią z silnym przeczuciem, że zdarzy się coś niezwykłego. Miliony ludzi wyrażają przekonanie, że niebawem będziemy świadkami Powtórnego Nadejścia Chrystusa, inwazji obcych czy też narodzin Nowego Porządku Świata. Dowody z przeszłości tymczasem sugerują jeszcze inną niezwykłą możliwość: powrócą bogowie Anunnaki, w sensie fizycznym lub politycznym, i przejmą ster tego statku. Choć w pierwszej chwili może się to wydać zupełnie niewiarygodne, możliwe, że spotkamy się z naszymi stwórcami. Alan F. Alford Liczba odsłon na "starej" stronie Cudu Miłości: 1754 Poprzedni artykuł Następny artykuł